Równouprawnienie kobiet i mężczyzn

Od niepamiętnych czasów znamy legendę, wedle której chłopczyk powinien bawić się autkami, a dziewczynka małym sprzętem do gotowania. Jest to pokłosie postawienia męskiego osobnika w środkowym punkcie świata. To ta kategoryzacja i łatwo dostrzegalne dzielenie jednostek, sprowokowały w naszym kraju burzę pod szyldem Gender.

Chodzi przede wszystkim o dwa słowa „wypada” i „powinieneś”. Rodziciele, mądrzy życiem wiedzą, że odstępstwa od przyjętego na całym świecie sposobu myślenia nie są akceptowane. Zwłaszcza, jeśli mówimy o grupie dzieci. W sytuacji, gdy człowiek różni się od pozostałych, zostaje wyrzucony poza kolektyw. Jest tak dlatego, że od zarania dziejów ojcowie i matki wpajają potomkom z góry narzucone obowiązki. Obawa przed izolacją ich potomstwa jest głównym motorem napędowym wzoru – chłopiec myśliwy, dziewczynka sprzątaczka.

Kiedy homo sapiens polował, by przeżyć, zadaniem przeciętnego przedstawiciela płci brzydkiej było zdobycie pożywienia. Kilkadziesiąt/set lat później mężczyzna musiał ochraniać rodzinę i zarabiać pieniądze, zaś kobieta musiała zostawać w domu i przygotowywać posiłki. Jeszcze kilka lat wstecz mit matki-polki, której podstawową rolą było prasowanie, pichcenie i opieka nad dziećmi, funkcjonował w najlepsze. To jednak ewoluuje.

Dzisiejsze kobiety chcą być traktowane na równi z mężczyznami. Ruch równouprawnienia bardzo dobrze o to powalczył. Niestety w kwestii płac nie doszło jeszcze do zupełnego wyrównania poziomów, ale widzimy już pewien proces ewolucji społecznej, gdzie to np. niewiasta siedzi za kółkiem i „siedzi” w nowych markach samochodów. Potrafi powiedzieć, czy obok przejechał Ford Ka; jak wygląda i jaki ma moment obrotowy nowy ford transit.

Przedstawiciele drugiej strony, świadomi rosnącej samodzielności kobiet, mogą sobie pozwolić na coraz większe odstępstwa od dotychczas funkcjonujących praktyk. Już w tej chwili nie jest niczym szczególnym osobnik, który uczęszcza do SPA, czy taki noszący rurki.