Kilka powodów, dla których nie warto wychodzić z domu
Tyle się mówi o tym, jaki to świat jest cudowny i że trzeba z niego czerpać pełnymi garściami. Pełne witalności nastolatki wpisują w swoje profile na portalach społecznościowych, że ich mottem jest carpe diem. Te bardziej odważne głoszą, że w życiu trzeba spróbować wszystkiego. Ale czy powtarzalne nastolatki mają nam coś ciekawego do powiedzenia? W dzisiejszych czasach wcale nie trzeba ruszać się z domu. To doskonała sytuacja dla mizantropa, którym niejeden z nas jest w głębi serca.
Dorosłe życie przez Internet
Do tej pory mówiło się, że głównie młodzi ludzie całkowicie wsiąkają w Internet, przez co tracą kontakt z rzeczywistością. Ale również dorośli, posiadający poważne, codzienne sprawy, mogą nie wychodzić z domu. Nawet jeśli trzeba rozliczyć się z podatku, wystarczy ściągnąć z Internetu program do rozliczenia pit i żaden urząd nie będzie nas już ścigał. W Internecie można mieć własne zwierzę, nieskończoną ilość kochanek, wcieleń, imperiów oraz poglądów. Możemy przemieszczać się po prawie całej kuli ziemskiej za pomocą myszki. Trzeba przyznać, że to duży komfort dla naszych nóg.
Po co nam rzeczywistość
Często można spotkać się ze zjawiskiem, że gdy widzimy coś „w rzeczywistości”, wcale nie wzbudza w nas zachwytu, ponieważ trudno nam to odróżnić od repliki, jaką widzieliśmy wcześniej, na zdjęciu czy filmie. A przecież wszystko dzisiaj można zobaczyć na zdjęciu i filmie. Kontakt z rzeczywistością nie budzi już takich emocji, jak kiedyś. Jesteśmy zblazowani, mamy komplet bodźców i rzeczywistość coraz rzadziej zaskakuje. Nawet kontakt z prawdziwymi ludźmi często może rozczarować w porównaniu do tego, jacy perfekcyjni się wydawali w rozmowie internetowej.
E-mizantropia
Wielu z nas jeszcze tego się boi i utożsamiamy ludzi żyjących tylko w Internecie z mało atrakcyjnymi, grubymi „nerdami”. Ale co nam po ładnym wizerunku, skoro ocieramy się jedynie o odbicia idealnego świata, który poznać można tylko w przestrzeni elektronicznej? Bądźmy odważni i zrezygnujmy z życia. Może to już jedyna, aktualna forma buntu, na jaką nas stać.