Międzyrzec Podl.

MiedzyrzecByło to zimą 1946-47 roku. Pracowałem wtedy w magistracie w Międzyrzecu Podlaskim, świeżo do celów reprezentacyjnych przygotowywanym. Praca nad tym i wszelkie przeróbki wewnętrzne przeprowadzane były od dwóch lat pod bacznym okiem i kierownictwem znawcy architektury zabytkowej, doktora Józefa Wierzejskiego, którego znałem jeszcze z dawnych czasów z Międzyrzeca.

Pewnego dnia doktor Wierzejski przybył do mojego pokoju, prosząc mnie o przejście z nim do Sali odczytowej w Międzyrzecu. Czekał tam już na mnie poważny, skupiony, siwiejący pan o świeżym, czerstwym , pogodnym i ujmującym wyglądzie, jaki mają tylko ludzie stykający się przez długi czas ze sztuką, z pięknem, które tak bardzo człowieka uszlachetnia.

MiedzyrzecOd pierwszych zamienionych słów zrozumieliśmy się świetnie, mając jednakowe podejście i wspólne zamiłowanie do zabytków, a zarazem szczere przywiązanie do Starego Rynku w Międzyrzecu. Obawiałem się tylko jednego: że inżynier Gaszewski może napotkać przy tak wielkiej pracy , wymagającej długich studiów i badań, ogromne, nieprzewidywalne trudności, które mogą zniechęcić najgorliwszego miłośnika i badacza zabytków w Międzyrzecu. Lecz niespożyte siły i ogromne poświęcenie towarzyszyć miały inżynierowi przez całe lata jego trudu. Ileż to odbyliśmy wspólnych rozmów w Międzyrzecu! Każdy drobny nawet fragment budowy był omawiany, szkicowany, projektowany. Kamienica w Międzyrzecu rosła, nabierała wyrazu, charakteru, przyoblekała się w dawną wspaniałą szatę.

Już pojawił się rysunek okien, na każdym piętrze inaczej ozdabianych, inaczej rozwiązywanych, już dach łamany z dachówką czerwoną rzymską opierał się o swą wysoką „latarnię”. Mały dziedzińczyk w Międzyrzecu, przyozdobiony żelaznymi krużgankami, najwięcej problemów nam dostarczył. Odsłonięte arkady na każdym piętrze tworzyły balkony, loże otwarte, przypominające wspaniałe krużganki z dziedzińca zamku na Wawelu.