Monitoring w życiu i na co dzień

Monika zdobyła pewność, że mąż ją zdradza. Czuła się jak bohaterka ckliwego dramatu na dwie osoby. Późne powroty z pracy, delegacje, smsy o dziwnych porach i dowód ostateczny, jakże oryginalny, szminka na koszuli. Ale Robert kuty jest na cztery nogi. Trzeba czegoś więcej niż brudny kołnierzyk, żeby go przyszpilić. Dlatego Monika postanowiła zaufać technologii i śledzić męża, by zdobyć twarde dane, które będą cenne w sądzie. A może i nie. Monika jeszcze nie wiedziała jak cała afera się skończy, ale wolała się ubezpieczyć. Zadzwoniła więc do znajomego obeznanego w nowinkach technologicznych. Ten poradził jej monitoring GPS. Pomysł spodobał się Monice – pozwalał wykorzystać skarb Roberta, nowiutkiego lexusa, przeciwko niemu. Teraz mogła 24 godziny na dobę śledzić wesołe wycieczki drania po mieście, namierzyć miejsca schadzek podstarzałych kochanków, a przy odrobinie szczęścia i mieszkanie złodziejki cudzych mężów. To by było coś. Monika dziwiła się, że to takie proste. Już za parę stów miała system szpiegowski na ładnych parę miesięcy, a najlepsze było to, że wszystkie wyskoki Roberta zapisywały się pięknie w formie malowniczych tras. A było co oglądać. Łajdak nawet nie zauważył kiedy podłączyła lokalizator i najwyraźniej niczego nie podejrzewał. Pewnie był przekonany, że Monika nie umie nawet włączyć komputera, chociaż trzeba przyznać, że do obsługi monitoringu nie trzeba być członkiem Mensy. Monika stwierdziła nawet, że śledzenie męża sprawia jej dziecinną wręcz frajdę. Może pisana była jej kariera prywatnego detektywa, a nie kury domowej? Jeszcze zdradziectwo męża pozwoli jej odkryć siebie!