Recenzja Need For Speed Undercover

Seria Need For Speed przechodziła ostatnio trudne momenty. Po średnio udanym Carbonie wyszedł Pro Street, który uważany był przez wielu graczy za grę po prostu słabą. Jednakże jak co roku panowie z Electronic Arts serwują nam kolejną część „ścigałki” co roku obiecując rewolucję. Czy Undercover okazał się taką rewolucją? Zapraszam do przeczytania recenzji. „Nie jesteś ani dobry ani zły. Nie ufaj nikomu. Wyprzedź wszystkich.” Hasła te związane są oczywiście z nowym Need For Speedem, który kilka dni temu oficjalnie wyszedł na całym świecie. Twórcy gry obiecywali wiele. Głównym atutem najnowszej odsłony gry miała być rozbudowana fabuła rodem z drogich hollywódzkich produkcji. Akcja rozpoczyna się w Palm Harbor. Słonecznym wybrzeżu ogromnego miasta Tri City, które zostało podzielone na bardzo duże 4 części: wspomniane Palm Harbor, Sunset Hills, Gold Coast Mountains i Port Crescent. Przelatujące helikoptery policyjne zwiastują początek akcji i w tym samym momencie zasiadamy za kierownicą pięknego Nissana 370z, którym musimy uciec policji za wszelką cenę.

Po ucieczce widzimy scenę, z której dowiadujemy się wszystkiego. Pracujemy pod przykrywką dla pięknej agentki Chase Linh (Maggie Q), której to musimy pomóc z schwytaniu gangów trudniących się w kradzieży szybkich aut. Wygrywając kolejne wyścigi i wypełniając misje zdobywamy zaufanie i szacunek gangów, które potem musimy wyeliminować. Wszyscy pewnie pomyślą: gra na motywie szybkich i wściekłych, i tak też jest. Przerywniki filmowe nakręcone zostały naprawdę rewelacyjnie i oddają klimat gry naprawdę niesamowicie. Oprócz wyścigów na kilka okrążeń mamy również znane z poprzedniej części sprinty, pościgi policyjne, wyprzedzanie itp.

Nowością stał się tryb Highway Battle (Bitwa na autostradzie – ang), który to naprawdę przypadł mi do gustu. Lądujemy na ogromny fragment autostrady i naszym celem jest pędzenie przed siebie byle wyprzedzić i przetrwać, ponieważ ruch uliczny jest naprawdę wielki i jest to chyba najtrudniejszy tryb w grze. Zniknął natomiast Drag i Drift, lecz mnie to zbytnio nie przeszkadza, ale fani tych trybów mogą być zawiedzeni. Teraz przejdę do rzeczy chyba najważniejszej w każdej grze wyścigowej traktującej o samochodach. Mianowicie o fizyce, którą ocenię podwójnie jako, że jestem graczem sceny NFS’a a dla nas to zupełnie inny temat. Prowadzenie auta to miała być hybryda tego co było w Carbonie i Most Wanted, a wyszło zupełnie inaczej. EA chciało urozmaicić doznania płynące z gry i zaserwowało nam nowy silnik jazdy nazwany Heroic Driving Engine. Auta prowadzą się łatwo. Skręcają praktycznie bez problemów. Niektóre zachowują się jak gokarty. Pokonywanie zakrętów, wykonywanie efektownych poślizgów i obrotów o 360 stopni nie sprawi problemów nawet początkującym graczom a za wszystkie ewolucje przyznawane są punkty prestiżu. Im więcej punktów gracz zyska tym bardziej jest szanowany na ulicach, proste. Szkoda, że po wygranym wyścigu nie można włączyć powtórki przejazdu i obejrzeć swoich wyczynów raz jeszcze, gdyż niestety twórcy nie dali nam takiej możliwości. Ścigać przyjdzie nam się wozami znanymi ze starszych części gry, ale tym razem twórcy zadbali o nowości i dostajemy poza klasykami takimi jak Lamborghini Gallardo czy Porsche 911 Turbo Buggati Veyrona, Volkswagena Scirocco czy Renault Megane.

Każde auto prezentuje odmienną fizykę jazdy i każde prowadzi się inaczej. Tuning oczywiście jest. Podobny do tego z Pro Streeta. Vinylami można bawić się dowolnie. Zdecydowanie tuning jest tutaj na plus. Modele aut wykonane zostały prześlicznie. Niemalże każda rzecz odbija się od karoserii. W tej odsłonie serii nfs’a nie mamy możliwości jazdy nocą. Autorzy postanowili nadać grze klimat z Most Wanted, ponieważ akcja gry toczy się tylko w dzień o charakterystycznej porze dnia, która występuje w Los Angeles, w której słońce nabiera specyficznej barwy. Wygląda to efektownie lecz niestety czasami trzeba wkładać okulary słoneczne, ponieważ miejscami efekty HDR zostały przegięte. Modele otoczenia niestety nie przedstawiają się najokazalej, a zwłaszcza modele budynków, ale przecież nie to jest najważniejsze w takich grach. Raz jeden zdarzył mi się błąd w wyświetlaniu grafiki kiedy to auto rywala miało tylko koła 🙂 Najgorzej jednak wykonane zostały cienie, które niestety są kanciaste. Reszta modeli wykonana została ładnie i przy najwyższych ustawieniach grafiki gra wygląda ślicznie. Niebo jest kolorowe, słońce pięknie świeci – żyć nie umierać! Lecz żeby doświadczyć niezłych widoków potrzebujemy naprawdę dobrego sprzętu. Undercover został beznadziejnie zoptymalizowany. Gra komputerowa dostaje zadyszki na całkiem niestarych komputerach. Miejmy nadzieję, że patch naprawi ten problem. Rozgrywka nie prezentuje wysokiego poziomu trudności. Przeciętny gracz nie powinien mieć z wyścigami żadnych problemów.

AI przeciwników nie jest najwyższych lotów, lecz czasem potrafi zaskoczyć zajeżdżając na przykład drogę. Podczas jazdy z głośników wydobywają się przyjemne dźwięki min. Electro, Techno, ale także znajdzie się Rock i nawet czarne rytmy. Soundtrack przypadł mi do gustu ale na pewno nie zrobił na mnie takiego wrażenia jak ten z Undergrounda. Ciekawym rozwiązaniem i innowacją jest zupełny brak menusów. Po kliknięciu klawisza Escape mamy wszystko w jednej kolumnie. Możemy szybko zajrzeć do garażu, zmienić ustawienia klawiatury, czy preferencje grafiki. Układ menusów wygląda niczym wyjęty z konsoli. Gra dostarcza nam zabawy na około 12 godzin jednak, jeżeli ktoś ukończył grę i nie chce jej odkładać na półkę może bawić się z max 8 graczami w trybie multiplayer, który wypadł beznadziejnie. Poza klasycznym wyścigiem mamy również sprinty. Niestety podczas wyścigu kolizje cały czas są włączone i nie możemy ich wyłączyć. Ogromnym plusem jest nowy tryb Policjanci i złodzieje, w którym to jedna drużyna musi ukraść pieniądze i dowieźć je do garażu a druga oczywiście musi im w tym przeszkodzić. Frajda jest naprawdę niesamowita. Jest to niestety jedyny tryb, który ratuje multiplayer. Masa błędów min z Ea Msg daje się we znaki i to bardzo, dlatego w tej kwesti twórcy nie popisali się. Need For Speed Undercover jest dobrą grą, w której liczy się prędkość i dobra zabawa. Motyw ścigaj i bądź ścigany świetnie oddał charakter gry. Przyjemnie jest śmigać 300 km/h po pięknych słonecznych kanionach. Fabuła wciąga, a klimat zachwyca. Żeby nie było kolorowo gra ma też swoje wady, min. dziwnie zachowującą się fizykę. Kiepską optymalizację i brak wyłączenia kolizji online. Poza paroma niedoróbkami trzynasta odsłona serii przypadła mi do gustu i to bardzo. To kawał porządnej zręcznościowej „ścigałki” i jeżeli szukasz dynamicznej ścigałki na kilka godzin to nic ciekawszego nie znajdziesz. Polecam bardzo serdecznie. Żaden fan serii nie powinien przejść obok niej obojętnie!